Pierwsza JwT postała bardzo spontanicznie. Szykował się długi weekend 29.10– 01.11 1994 roku. Zagadnąłem więc Anemika czy by gdzieś nie wyskoczyć na taki “krótki kaszel”. W rezultacie wylądowaliśmy w schronisku na PolanieChochołowskiej we dwóch bo nie było chętnych na listopadowy wyjazd w Tatry.Tam spotkaliśmy ówczesnego prezesa Jedynki Tomka Nasiłowskiego, który bawił incognito wraz ze swoją przyszłą żoną. Zrobiliśmy szybkie zebranie zarządu i uchwaliliśmy, że jest to oficjalny wyjazd klubowy i powinien być imprezą coroczną.
Następnego dnia nasze plany zdobycia Starorobociańskiego Wierchu rozwiały się w bardzo silnym wietrze i pogrzebane zostały w padającym poziomo śniegu. Udało nam się zaledwie dojść na Ornak przez przełęcz Iwaniacką. Odbiliśmy sobie porażkę nazajutrz przechodzącna halę Kondratową przez Czerwone
Wierchy. Po miłym noclegu w kameralnym schronisku zdobyliśmy chlubę ceprów - Giewont. Na szczycie raczyliśmy sięowocową herbatą, której smak zapadł nambardzo w pamięć a skłonność do tego nałogu pozostała do dzisiaj.