"W poszukiwaniu świętego Jara"
Majówka Kołowa 2008 w Beskidzie Sądeckim
vel
Przejście Majowe z Kursem OT
1 - 4 maja
Od samego początku (czyli od momentu zbiórki na Dworcu Wschodnim w Warszawie) przyszło nam zmagać się z przeciwnościami
losu w postaci tradycyjnych problemów z zakupem biletu grupowego oraz (też już tradycyjnym, aczkolwiek wiele osób na peronie
wyglądało na zaskoczonych) problemem z zajęciem miejsca w pociągu. Dodatkowo (żeby nie było za łatwo) nasza grupa rozdzieliła
się na dwie podgrupy, z których każda wsiadła do gdzie indziej jadącej części pociągu. Niemniej sukcesem było znalezienie się w
wagonie (o czym mogli już pomarzyć pasażerowie chcący wsiąść w Warszawie Zachodniej i Radomiu). Stacją docelową był Stary Sącz do którego
dotarliśmy z opóźnieniem 166 minut (co zostało oficjalnie poświadczone na bilecie przez uprzejmą panią z nastawni kolejowej).
W Starym Sączu po krótkim zwiedzeniu Rynku, kościoła parafialnego oraz zespołu klasztornego SS Klarysek (oraz obdarowaniu przedstawicielki
miejscowej ludności kilogramem soli) ruszyliśmy żółtym szlekiem w kierunku Przechyby. Jednak naszym celem nie było schronisko, ale
znajdująca się nieopodal Hala Konieczna, gdzie rozbiliśmy biwak. Od zamieszkujących nieopodal autochtonów dowiedzieliśmy się o niecodziennym
pomniku - organach - obecnie zdewastowanych oraz o nawiedzających Halę duchach radzieckich terrorystów z czasów II Wojny Światoej. Na
obiadokolację przygotowany został makaron z białym serem (które to danie razem z parówkami wejdzie chyba do kanonu potraw rajdowych).
Dzień kolejny - piątek 2 maja - rozpoczął się mgliście i pochmurno. Po szybkim śniadaniu szybko się zawineliśmy i ruszyliśmy w
kierunku Radziejowej z zamiarem szybkiego jej zdobycia. Skończyło się na chaszczowaniu oraz ostrym koszeniu poziomic (oraz chwilowym buntem i
wrogim przejęciem grupy). A na szczycie siedział znudzony już oczekiwaniem na nas Bambi. Z Radziejowej zeszliśmy do Rytra, gdzie pokoczowaliśmy
sobie pod sklepem (wyszabrowawszy znaczący zapas pieczywa), a następnie ruszyliśmy w kierunku ruin zamku. Z powodu szybko zbliżającego się
wieczoru rozbiliśmy namioty nad strumieniem, w cieniu wzgórza zamkowego. Przygotowaniom kolacji towarzyszyły przelotne opady deszczu, które
stanowiły istotne utrudnienie dla tych, którzy zdecydowali się spać przy ognisku.
Rankiem następnego dnia okazało się, że grupa powiększyła się o jedną osobę - Dorotkę M., która świtem przyjechała z Warszawy.
Tego dnia ruszyliśmy czerwonym szlakiem przez Cyrlę (gdzie dołączyli do nas Agnieszka i Michał), Halę Pisaną w kierunku schroniska na Hali Łabowskiej,
skąd po krótkiej przerwie chcieliśmy wylądować na polanach Betlej. Rzuciło nas jednak w okolice Rezerwatu Lembarczek, gdzie na kawałku
płaskiego terenu rozbiliśmy namioty a na środku drogi rozpaliliśmy ognisko (zawsze się zastanawiałem skąd się biorą pozostałości po
ogniskach w różnych dziwnych miejscach - teraz już wiem). Nocne opady deszczu w końcu zmusiły Poliglotę do nocowania w namiocie.
Niedzielny poranek był deszczowy, ale pomimo deszczu udało rozpalić się ognisko, natomiast w jednym z namiotów urządzić jadło/kanapkodajnie.
Po śniadaniu i zwinięciu obozu zaczeliśmy schodzić w dolinę w kierunku Wierchomli Wielkiej. Po dotarciu do stacji kolejowej w ramach
chytrego plany wysłaliśmy autostopem (brawa dla Sado) część ekipy do Krynicy, aby nabyła bilety kolejowe oraz zamówiła tradycyjną pizzę.
Pozostali do Krynicy dostali sie pociągiem osobowym. W Krynicy przygotowaliśmy się do szturmu na pociąg, w czasie którego po krótkiej
walce zdobyliśmy pięć przedziałów, które wymieniliśmy na trzy leżące obok siebie - podróż powrotna do Warszawy przebiegła niemalże w
komfortowych warunkach.
Udział wzieli:
Gosia K.
Michał P.
Asia K.
Dorotka M.
Andrzej C.
Ola A.
Bogdan Z.
Bambi
Cynamon
Sado
Marcin W.
Gosia M.
Marcin M.
Poli
Chomik
Agnieszka P.
E.T.
Agnieszka K.
Zby.
Karolina P.
Agnieszka K.
Michał S.
całość prowadził i spisał
Maciek Florek
|