Z uporem maniaka zacząłem więc wyciągać ludzi w coraz to trudniejsze rejony Tatr Wysokich. Góry to znacznie bardziej wymagające, truizmem będzie stwierdzenie,że są niebezpieczne ale okazało się, że można tam zaznać niezwykłych doznań.
Od 11 od 15 listopada 1998 roku trwałaIV JwT robiona według całkowicie nowej formuły. Początkowo miały być dwietrasy łatwiejsza i nieco trudniejsza ale z powodu braku kierownika trasałatwiejsza nie wypaliła. Poprowadziłem więc małą grupkę (w sumie 5 osób)dobrze przygotowanych i gotowych do wyrzeczeń ludzi, którzy sprawdzilisię doskonale. Weszliśmy z marszu na Kościelec,następnego dnia na Świnicę, potem powiększając trudności i lepiej się poznającprzeskoczylismy przez Zawrat i Przełęcz Szpiglasową do Morskiego Oka wciągu 13 godzin(!). Kulminacyjnym momentem było zdobycie Rysów a na deser3 osoby prawie weszły na Mnicha. Awarunki były całkiem zimowe: śnieg po kolana, mróz (na Rysach –12o C)i co najważniejsze piękne slońce oraz bezchmurne niebo.
Tekst oficjalnego sprawozdania do archiwumKlubu:

"W dniach 11-15 listopada 1998 roku KołoPTTK nr 1 przy PW zorganizowało wycieczkę w Tatry. Uczestniczyło w niejsześć osób:
Krzysztof Bieńkowski - kierownik organizacyjny,
Wojciech Borowski-Dobrowolski - kierownikfinansowy,
Kinga Szymczyk, Radosław Dobrowolski,Tomasz Furman, Mariusz Wiśniewski.


W pełnym słońcu na Przełęczy Liliowe było dosyć ciepło

Wyżej wymienieni, dobrze przygotowani dowarunków panujących o tej porze w Tatrach, zarówno kondycyjnie jak i sprzętowo, wsiedli do pociągu relacji Warszawa Wsch. - Zakopane. Rano w powitała ich mżawka na drodze z Kuźnic przez Boczań na Halę Gąsiennicową, przechodząca powyżej granicy lasu w opady śniegu.
Po szczęśliwym dotarciu do Murowańca ipokrzepieniu nadwątlonych sił gorącą herbatą i napojem wyskokowym firmy"Tymbark" wszyscy wyruszyli z zamiarem dotarcia na przełęcz Karb lub nawetszczyt Kościelca. W zamierzeniu kierownika miało to być sprawdzenie możliwościi umiejętności uczestników. Dosyć szybko dotarli nad Stawki Gąsiennicowe,których jest tu około dwudziestu, obecnie zasypane warstwą 20cm śniegu.W przelębli Zielonego Stawu (1674 m npm) zauważono sztucznie tu wpuszczonepstrągi gdyż ubóstwo zooplanktonu nie pozwala na naturalne występowanieryb. Na sąsiednim stawie Kurtkowiec znajduje się najwyżej w Polsce położonawyspa (1689 m. npm).
Już na podejściu na Karb należało nałożyćraki co dla niektórych stanowiło nowe doświadczenie. Po osiągnięciu przełęczy dosyć pochopnie (ze względu na późną porę) zdecydowano się kontynuować wejście na Kościelec. Stroma ściana pokryta wciąż padającym śniegiem sprawiła trochę trudności i szczyt (2155 m npm) osiągnięto dość późno. Na Karb grupadotarła o zmroku. Ślady zasypał już śnieg przez co szlak został zgubiony i zaczęło się błądzenie w ciemnościach wśród głazów i płatów kosówki porozległych morenach doliny.
Szczeliny pomiędzy głazami, przysypanecienką warstwą śniegu i gęste zarośla kosówki stanowiły pułapkę i z każdą chwilą topniały zapasy sił i nadziei noclegu na ciepłej pryczy. Po dwóch godzinach i kilku przewidzeniach (przez co wielka wanta zyskała miano "chatki Krecika") przebyto w linii prostej około 900 m i osiągnięto Litworowy Staw skąd szlak doprowadził grupę do schroniska. Test wypadł pomyślnie - wszyscy wrócili.
Następnego dnia rozpoczęła się wspaniałamroźna i słoneczna pogoda. Planowane było osiągnięcie Koziego Wierchu leczze względu na warunki śniegowe zmieniono cel na łatwiejszą Świnicę. Naporannym podejściu pod przełęcz Liliowe brnąc po kolana w śniegu pokonanokilka kryzysów i nikt nie zawrócił. Liliowe dzieli Tatry na Wysokie i Zachodniei w tym bardzo szczególnym miejscu powitało wszystkich słońce napełniające serca otuchą i nadzieją osiągnięcia szczytu Świnicy. Od Przełęczy Świnickiej grań wznosi się pod kątem 30 stopni i trzeba było przyznać, że przy zaśnieżeniu i oblodzeniu to całkiem stromo.
Droga dość męcząca, trudności umiarkowane, miejscami ekspozycja. Odległość 4,3 km, deniwelacja 800 m. 2h i 25min.Zimą tylko wejścia w dobrych warunkach. Konieczne raki i czekan.
      J. Nyka - "Tatry Polskie - przewodnik"


Widok ze Swinicy na Kozi Wierch i Lodowy Szczyt

Przekopanie się przez śnieg sięgający czasem do piersi zajęło dużo czasu i dopiero po pięciu godzinach osiągnięto szczyt ale północno-zachodni nieco niższy. Propozycja kierownika aby przejść kilkadziesiątmetrów ostrą granią na właściwy wierzchołek Świnicy spowodowała panicznąucieczkę całej grupy z powrotem na Przełęcz Świnicką przy pomocy nowejtechniki tzw. "dupozjazdu". Dalej żlebem technika była doskonalona aż nadZielony Staw gdzie spożyto zasłużony posiłek.
Wieczorem rozpoczęto przygotowania donastępnego przejścia: przez Zawrat i Szpiglasową Przełęcz do Schroniskanad Morskim Okiem. 13 w piątek pobudka o 5.00 i o 6.20 wszyscy już dreptaliścieżką nad Czarny Staw Gąsiennicowy. Jest to typowe jezioro karowe, zamknięteryglem nadbudowanym moreną o pow. ok. 18 ha, głębokości 51 m i pojemności3,8 mln m3 wody. Nad nim leży kocioł Zmarzłego Stawu, który jak sama nazwawskazuje do póżnego lata pokryty jest lodem i krą. Stąd widać wysoko wgórze Zawrat - "wrota prowadzące ceprów do raju". Przełęcz leży na wysokosci2159 m npm czyli wyżej od szczytu Kościelca! Niższe przejście stanowi KoziaPrzełęcz (2137). Dlaczego więc przez Zawrat?

Przez Kozią Przełęcz. Efektowna przeprawa skalna, niesłusznie mniej popularna od szlaku przez Zawrat... W warunkach zimy przeprawa taternicka z asekuracją linową. Niebezpieczeństwo lawin,w tym desek śnieżnych.
        J. Nyka op. cit.

Zimowa droga wiedzie żlebem tzw. StarymZawratem. Dreszczyku emocji dodaje fakt, że wczoraj zeszła tędy niewielkalawinka. Śnieg ma konsystencję cukru i osypuje się z szelestem. Na szczęściejest go stosunkowo niewiele ale czy nie wyjedzie? Częste zmiany na prowadzeniupozwalają zachować dosyć dobre tempo. Jednak tuż pod przełęczą grupa staje:śnieg po szyję. Idą w ruch czekany i zaspa zostaje pokonana. Wreszcie oślepiającesłońce po dwóch godzinach w ciemnym żlebie. Pierwszy widok na najwyższeszczyty Tatr. Zawrat wzięty.
Techniką poznaną poprzedniego dnia wszyscyosiągają dno Doliny Pięciu Stawów Polskich - połowa drogi. Wysoko nad głowami widać łagodne obniżenie miedzy Miedzianym a Szpiglasowym Wierchem. To następna próba - Szpiglasowa Przełęcz (2110 m npm). Podobnie jak na Zawrat nie prowadzążadne ślady, trzeba przecierać szlak. Mozolne długie podejście na tzw.:Szpiglasowe Perci. Spore zagrożenie lawinowe: stromy stok a nad głowami tony śniegu. Na szczęście bardziej zmrożonego niż pod Zawratem. Jednakpewien płytki żleb trzeba było pokonać z ubezpieczeniem by dostać się dozbawiennych łańcuchów. Wyjazd zakończyłby się w kotle 200 metrów niżej...
Następnie już bez problemów wszyscy wpięci do łańcuchów osiągają przełęcz. Tradycyjny już zjazd do Dolinki Za Mnichemi "Ceprostradą" do schroniska. Całość 9 godzin w wyjątkowo pięknej pogodzie.
Co może być gorsze od 13 w piątek? Sobotaczternastego.
Korzystając z pięknej pogody zaplanowano"wystup" na Rysy. Padła co prawda nazwa: "Przełęcz pod Chłopkiem" ale wywołałatylko drżenie łydek na myśl o słynnej galeryjce.

Od lewej: Niżne Rysy, Rysy, Wysoka. Czerwoną liniązaznaczono zimową wersję drogi na Rysy. "Rysa" stanowi najdluzszy tor dodupozjazdu w Tatrach Polskich.

Wycieczka na najwyższy szczyt Polski.Szlak dosyć męczący, ale obfituje we wrażenia i przepyszne widoki. Odcinkiprzepaściste... Od schroniska 5 km, różnica wzniesień 1100m., 3.30h. Teoretycznyspadek temperatury 6 oC. Zimą konieczne sprzęt i umiejetnmości taternickie.Górny fragment drogi pokonuje się nie grzędą ale żlebem ("rysą").
J. Nyka  op.cit.

Tradycyjna pobudka o 5.00. Czas wejściaoceniono na 5 do 6 godzin Trochę grzebaniny sprawiło, że poszedł już przednaszą grupą jeden zespół. Dobrze. Szlak został przetarty. Wspaniała pogodautrzymywała się nadal: bezchmurne niebo i 8 stopni mrozu. Droga bez większychwrażeń: najpierw na Bulę Pod Rysami a potem dwie godziny w ciemnej i mroźnejrysie. Po wyjściu ze żlebu pokonano obejście po łańcuchach i osiągniętopółnocny wierzchołek Rysów. Widok stąd zyskał miano najrozleglejszego wcałych Tatrach. Widoczność była wspaniała! Od płaskiej zaśnieżonej kopyPilska na zachodzie po Pasmo Radziejowej na wschodzie. W Kotlinie Nowotarskiejmorze mgieł. Za plecami piramida Wysokiej, rozpęknięty na dwoje masyw Gerlachai cała galeria poszarpanych grani aż po Tatry Bielskie.

Lot prezesa


Na południu rozłożył się stukilometrowejdługości, biały od śniegów, wał Niskich Tatr. Niska temperatura i wzmagający się wiatr sprawił, że większość grupy zeszła do rysy. Kierownictwo natomiast raczyło się widokami i dobrodziejstwem telefonii komórkowej. Zresztą grupazostała szybko dogoniona a nawet prześcignięta bo nie wszyscy mieli odwagęwykorzystać rysę jako półkilometrowy tor do dupozjazdu.
Po osiągnięciu Czarnego Stawu emocje opadłyi odbyła się szaleńcza zabawa na jego skutej lodem tafli. Po południu pojawiły się chmury zapowiadając zbliżający się koniec wycieczki.
 

Spora ta slizgawka.


 W niedzielę po nieco ulgowejpobudce (6.00) grupa udała się do Dolinki Za Mnichem. Zachmurzenie byłojuż całkowite i padał śnieg. Doskonała pogoda dla kogoś, kto chce pozostaćniezauważony. Cztery osoby osiągnęły tzw. "siodełko" przez przewieszkę(czyli drogą 528 wg. WHP III stopień trudności w skali taternickiej) przyczym kierownik używał słów uznanych powszechnie za obelżywe oraz miał zbliżeniez czekanem a pozostali wciągnęli się na linie. Generalnie droga zimą okazałasię za trudna (zespół za słaby?) i stracono wiele czasu na ścianie Mnicha.
I to już koniec wycieczki pomijając 8.5km marszu na Łysą Polanę i podróż do domu.
Zrealizowanie całego planu wycieczki zniewielkimi tylko modyfikacjami było możliwe jedynie dzięki wyjątkowo sprzyjającejpogodzie. Pomimo, że sezon zimowy trwa w Tatrach od 1 grudnia do 30 kwietniaa więc przejścia nie były zimowe w sensie taternickim to jednak ze względuna warunki były dość trudne i przez to nie porównywalne z letnimi. LatemŚwinica czy Rysy roją się od wszelkiej maści turystów a na łańcuchach tworzą się korki. Przy lekkim oblodzeniu czy pokrywie śnieżnej szlaki pustoszeją a góry odzyskują swój majestat. Konieczne są jednak raki, czekan i linado asekuracji. Są co prawda ludzie (spotkaliśmy takich), którzy idą w górybez sprzętu. Nie mówię, że się nie da przejść ale jest to dużo bardziejmęczące i niebezpieczne. Zimowe przejścia w Tatrach są jednak na pograniczuturystyki i taternictwa."