Czym jest Klub?
Czy jest to pomieszczenie, czy moze fragment instytucji, a moze jednak grupa ludzi... Jednak dlaczego Klub?
Kiedys osoba prywatna byla traktowana podejrzliwie, nie byla w stanie w pojedynke niczego zalatwic - instytucja Kulbu miala duzo wieksze plecy niz pojedynczy czlowiek. Dzis jest inaczej... Klub jest instytucja kojarzaca się nieuchronnie ze starymi czasami, instytucja krepujaca dzialania, wyraznie utrudniajaca swobodne dzialnie, zabijajaca indywidualnosc, a na dodatek narzuca jeszcze jakies bzdurne ramy dzialnia, ma swoje wymagania. Sprzet kazdy moze sobie kupic i miec - chociaz... po sprzet jeszcze do Klubu warto przyjsc.
Sadzac po kryzysie dzialalnosci jaki nastal w Jedynce mam wrazenie, ze Klub to bylo pomieszczenie, w ktorym moznabylo urzadzic impreze - niekoniecznie (albo lepiej nie) turystyczna. Ostatnio wiele twarzy umknelo z Klubu - moze w obawie, ze bedzie trzeba cos zrobic...
A moze Klub turystyczny nie powinien miec siedziby - bylby wtedy zupelnie turystyczny, spotkania klubowe odbywalyby sie na rajdach... to chyba jest zbyt piekne, by bylo prawdziwe.
W 45 roku dzialalnosci raptem okazalo sie, ze tak latwo jest zgasic ludzi. Byc moze ja tego nie zrozumiem, ale ludzilem sie, ze każdy turysta, organizator turystyki (ale nie w sensie znaczka, czy legitymacji) odczuwa potrzebe przekazania swojej wiedzy innym, bawi go i sprawia mu przyjemnosc dobre organizowanie czasu innym ludziom, nagroda dla niego jest radosc na innych twarzach, gdy wreszcie wdrapia sie na skalke. Dzis mozemy spokojnie stare czasy odkreslic modna gruba kreska, podczas remontu stracilismy wiele, takze cale archiwum, szafe pancerna z
zawartoscia, bo szafa wygladala na stara i ja skasowano bez porozumienia z nami, a szafa pancerna byla w najlepszym stanie i przydala sie Panu Heniowi. W sumie majatek klubu to tych klika ksiazek pod biurkiem w spelunie, do ktorej nikt nie przychodzi... kilka namiotow, ktore sa brzydkie i gablota w G.G. Teraz wiem, ze to co nam zostalo to ta gablota.
Trudno, moze nastaly trudne czasy, moze niewlasciwe osoby sie tym zajmuja, ale mam wrazenie, ze dla wiekszosci ludzi pojecie Klubu to przezytek, do ktorego nie warto wracac... Jednak aktualnie mamy wolnosc i niedobrze jest zmuszac na sile kogokolwiek do dzialania.
Ale sa jeszcze ludzie zapaleni i z nimi warto wspolpracowac...
Wojciech Borowski-Dobrowolski <wojtekbd@crt.tpsa.pl>
Oj PREZESIE.tak smetnie od poniedzialku...
Klub to klub, cos takiego jak staroswiecki fotel klubowy. Miejsce gdzieludziom jest dobrze i bezpiecznie. Dobrze ze soba nawzajem i bezpiecznie bo dookola sami swoi ludzie. I jeszcze dodatkowo mozna razem cos zobaczyc i gdzies byc. Bez tego co powyzej zostaje tylko instytucja.
PozdrowieniaStefan Różycki
Czym jest Klub?
Kluby sa rozne, rozniaste, z tradycjami i bez, z pomieszczeniami albo bez foteli.Mam taka teoryjke o klubach:Zyjemy w wielkim miescie gdzie ogromna masa ludzi to dla nas obcy. A tak naprawde jestesmy zaprogramowani do zycia w malej grupie lowiecko-zbierackiej. Tworzymy wiec sobie takie zastepcze plemiona gdzie czujemy sie dobrze. Czlonkow plemienia lacza zainteresowania (to jest najwazniejsze!) ale spotykaja sie takze towarzysko. W klubie rozkwitaja przyjaznie, tworza sie pary (jaki to dobry pretekst zeby poznac interesujaca osobe!) czasem powstaja z tego malzenstwa. Nastepstwo pokolen jest szybsze, srednia wieku klubowego wynosi kilka lat. Sedziwi stazem czlonkowie klubu tworza rade starszych (klan kapłanów?). Jest wodz, dzieci klubowe wszystko jak w plemieniu.
Jesli klub sie rozrasta i zjawi sie wodz, ktory chce poprowadzic ludzi w nowe swiaty plemie sie dzieli. A co najciekawsze mamy mozliwosc zaznania zycia pozagrobowego zjawiajac sie jak dobre (lub zle) duchy na zjazdach lub imprezach jubileuszowych choc w zyciu klubu już nie uczestniczymy.
Kluby nie znikna ale musza inaczej dzialac. Minelo dziesiec lat i nowi czlonkowie nie pamietaja juz jak bylo. I dobrze, ze nie maja takiego balastu. Imprez na tysiac osob juz nie bedzie, imprez gdzie mala grupka tyra zeby duza mogla sie bawic tez chyba nie.
A moze na tym forum przedstawilibysmy jakies plany wypraw, mazenia itp.? Bo gdy dyskusje klubowe pozbawione sa planow to sygnal, ze panujace pokolenie pierniczeje.
Jakos nie umiem sie zpierniczec i choc jestem w stanie klubowej smierci klinicznej to mam nadzieje, ze uda mi sie jeszcze wrocic.
Planuje tradycyjna wycieczke listopadowa w Tatry. W zeszlym roku chcialem aby poszly dwie grupy (kamikadze i turystyczna) ale zabraklo chetnych na druga (a wlasciwie prowadzacego). Moze beda w tym razem.
W przyszlym roku zapraszam na plywanie po Adriatyku. W zeszlym roku byla ze mna Aska, wiec zapytania czy warto kierujcie do niej.
Marzy mi sie takze wyprawa na daleka polnoc (Padjelanta). Jakies trzy tygodnie w dzikim kraju, pelnym gor, borealnych krzaczkow i... komarow. Imprezka raczej dla tych, ktorzy gotowi sa poswiecic nawet pare kilo swego kochanego cialka (brak sklepow na trasie 200km).
Benek
Tym razem ja troszeczke.
Przede wszystkim czemy odzew jest wylacznie od (sorry!) jedynkowych emerytow, ktorzy powinni patrzec jak wszystko jest pieknie a nie zabierac glos. Na razie zanotowalem 3 reakcje i zadnej od obecnej "mlodziezy" jedynkowej. Czy winny jest tylko trudniejszy dostep do listy? Chyba nie...
Tu jest troche mylenie pojec, ktore moze wiele wyjasnic. Jedynka nie jest i nigdy nie byla klubem. Jest kolem turystycznym a to cos innego. Nie pamietam doslownie definicji zgodnej ze statutem, ale kolo to jednostka bez okreslonego profilu dzialania, nastawiona na ogolne uprawianie turystyki, zas klub zajmuje sie okreslona dziedzina turystyki kwalifikowanej (patrz SKPB, SKG, WAKK, itp.) Tylko klub skupia ludzi, ktorzy RZECZYWISCIE I NAPRAWDE zainteresowani sa turystyka kwalifikowana, nawet wyczynowa. Ta definicja bardzo dobrze pasuje do naszej rzeczywistosci. Kluby w tej chwili dzialaja calkiem dobrze (wyjatek SKPS, ktore podupadlo). Natomiast kola takie jak nasze, skupiajace osoby czesto przypadkowe nie moze liczyc na kwitnaca dzialalnosc. Zawsze to bedzie grupa zapalencow (oby byla i nie przeszla do klubow lub innych kol) i znacznie wieksza liczba osob na przyczepke. Czy to dobrze? Chyba jednak tak. Nie ma dziedziny, w ktora mozemy sie zajac. Zawsze uprawialismy turystyke wszelaka i tak moim zdaniem powinno zostac. Oczywiscie wyzszy poziom tez, ale nie jedynie. Nie tylko gory, rzeki, czy jeziora. Zwlaszcze, ze niech ktos policzy liczbe czlonkow 1 z uprawnieniami wyzszymi niz OT. Wychodzi > 0? Ledwo, ledwo. Dlatego nie narzekajmy na tzw. sympatykow. Oni tez sa nam potrzebni.
To prawda, pamietam jeszcze czasy, kiedy pieczatka kola PTTK otwierala wszystkie (no prawie) drzwi. Mimo to zalatqwienie pewnych rzeczy oficjalnie przez PTTK jest duzo latwiejsze. Dla przykladu jak ja cos zalatwiam (chocby na AQUA) zawsze zalatwiam to jako Oddzial Miedzyuczelniany PTTK. To naprawde duzo daje. Wiecej niz kolo a tym bardziej prywatna osoba. Podobnie chyba jeszcze jest np. w wypozyczalniach kajakow, kedy pisemko instytucji wyglada lepiej.
Sam jestem ze starych czasow, ale nigdy nie czulem, zeby kolo cos mi narzucalo. No bo niby co? Ale musumy pamietac, ze jezeli cos od kola chcemy, to cos musimy od siebie dac. Zeby nie bylo tak, jak w pewnej mojej rozmowie, ze ktos by chcial, zeby z kola mozna bylo pozyczac na lato namioty a nie ma zadnych czeci zajac sie nimi jako osoba odpowiedzialna. Albo chce sie dobrej biblioteczki z aktualnymi mapami, przewodnikami itp. ale sie stwierdza, ze niech ktos inny sie tym zajmie. Kochani, to nie o to chodzi. Kolo moze dac duzo, chocby te namioty, mapy, pomoc techniczna i organizacyjna, ale kolo to ludzie, to MY a nie jakas instytucja ponad nami. Jesli ktos nic nie chce od kola, to niech sobie bedzie sympatykiem, ale jesli cos chce to niech i da. Przeciez nie wprowadzimy oplaty 2 zl za dzien uzywania namiotu. To nie o to chodzi.
Pomieszczenie jest potrzebne. Temu nie mozna zaprzeczac. Jesli ktos chce cos robic (mam nadzieje, ze sa tacy) to musza miec gdzie. Tak przy okazji, to wyjasniam, ze sa podejmowane dzialania w tym kierunku, ale za wczesnie, zeby cos o tym mowic. Imprezy na pograniczu turystyki tez mozna urzadzac, czemu nie... Co do tych, ktorzy umkneli. To ich zmartwienie. Musimu stawiac na mlodych. Pamietam jak z Bogdanem dyskutowalismy w (chyba) 1989 roku o potrzebie robienia kursu OT. Od tej pory nie bylo roku zeby kurs nie szedl. Ale poziom pozostawia niestety nieco do zyczenia. Nie chce nikomu nic zarzucac, dobrze ze w ogole jest, ale kurs w naszej sytuacji MUSI byc glowna dzialalnoscia. Nie wyjazdy sobie, ale z kursem. Podobnie wyklady. Jeszcze pewnie pare innych uwag... Moze trzeba cos zmienic w naszej formule kursu, moze po prostu zrobic wiekszy ruch w sprawie?
Bez siedziby, chocby katem u kogos nie mozna istniec, jesli chce sie cos robic, chocby kurs. Co wtedy mozna powiedziec ludziom? Szukajcie nas gdzies tam? Spotkania na rajdach, bardzo pieknie, ale nie tylko. Mysle, ze czesciowo winna jest zmiana w strukturze czlonkostwa w 1. Kiedys studenci PW stanowili zdecydowana wiekszosc. Nie bylo problemu wpasc na przerwie, czy w trakcie "okienka" do Kiosku. Kilka, czy kilkanascie lat temu w kiosku (jescze GG 71) prawie codziennie przez kilka godzi ktos byl. Nie bylo problemu z dyzurami. Tak tak, bylo cos takiego jak dyzury Zarzadu. Chyba ze 3 dni w tygodniu, nie liczac zebran, byly min. godzinny dyzury czlonkow Zarzadu. Przychodzilo wtedy zawwyczaj pare ludzi i siedzialo, ale nik sie specjalnie nie buntowal. Ludzie przychodzili zeby posiedziec, pogadac ze znajomymi, wypic herbatke, itp.
Zalezy po co komus kolo. Jesli chce robic imprezy, to kolo mu sie przyda. Ale juz od paru lat takich ludzi chyba nie ma. Co z tego, ze sie robi impreze, jesli nikt o tym nie wie. Nawet o kursie OT nie ma dobrej informacji, nie wspominajac juz o obozach letnich. Dlaczego juz w koncu maja nie drukuje sie informatorow o akcji letniej (dzisiaj jest to b. latwe i tanie). Na pewno byly by osoby z zewnatrz, ktore by chcialy gdzies pojechac a nie maja z kim i jak, bo same nie umieja zorganizowac sobie wyjazdu. Dla nich jestesmy potrzebni. Nie mozemy robic w kolko rajdow i obozow na ktore jada tylko znajomi. Nie mozemy robic pod szyldem Jedynki rajdow na ktore obowiazuja pisemne zaproszenia kierownika a tez juz to bylo. Jako kolo a nie klub MUSIMY dzialac i dla innych. Jako kolo miedzywydzialowe mamy ten obowiazek i to prawo. Nastepna, bardzo wazna sprawa to obozy roku 0. Sam przez taki wyjazd trafilem do turystyki studenckiej, do mojego kola na wydziale, po ktorego upadku przeszedlem do 1, w ktorej cos sie dzialo. To so najlepsi ludzie. Pamietajcie, ze teraz kandydaci z tych samych klas ida na rozne wydzialy
a czesto chcieliby jeszcze jechac gdzies razem. Za rok przechwyca ich kola wydzialowe, dzisiaj oni sa nasi. Dlaczego od kilku klat nie ma obozow roku 0? Czy nie ma nikogo, kti by chcial cos takiego poprowadzic? Mysle ze sprawa rozeslania zawiadomien bylaby latwo zo zalatwienia. Uczelniana Komisja Rekrutacyjna zgodzi sie na wyslanie, jesli jeszcze bedzie podpis Samorzadu... To jest najlepsza szansa. Ale tez i poziom musi byc o wiele wyzszy. Dzisiaj nie wystarczy przegonic ludzi po gorach jak to bylo kiedys. Trzeba im cos pokazac, czyms zainteresowac, może wprowadzic do turystyki troche krajoznawstwa. I puscic 3-4 rozne obozy. W Beskid Niski, Sudety (moze Kotlina Klodzka), moze Jura, moze jakis splyw? Nie wiem, ale cos trzeba robic.
Majatek kola to nie szafa i ksiazki. Archiwum moze zginac. Szkoda, ale trudno. Majatek kola to ludzie. To MY wszyscy, dla ktorych to kolo cos znaczy. Nie wymagajcie za duzo od nas, ktorzy juz pare lat temu dzialalismy. Nie moge ja czy Benek dzialac aktywniej. Nie dlatego ze nam sie nie chce, ale po prostu nie mozemy. Nie taka nasza rola. My mozemy doradzac, pomagac, zrobic jedna czy dwie specjalne imprezy i to wszystko. Jak by sie czuli ludzie, np. wlasnie tuz po egzaminie, przez pierwszym rokiem, jesli impreze prowadziloby ktos, kto jest o 15 lat od nich starszy i za dwa miesiace bedzie im stawial dwoje jak sie nie naucza? To wy mlodzi musicie dzialac. Stefan powoli rozpoczal akcje 45-lecia. I chwala mu za to. Ale on sam tego nie zrobi. W pewnym momencie wy musicie pomoc. Nie zalujmy szaf, archiwum itp. Zalujmy ludzi, ktorzy nie przychodza do nas, bo nasza oferta jest tak uboga.
Dlaczego wszystko jusi robic Prezes? W Oddziale w tej chwili praktycznie wszystko zalatwiam sam, tylko od czasu do czasu kontujac sie z innymi. I to wystarczy. Ale Oddzial nie uprawia turystyki. On tylko pomaga kolom i klubom. A w kole, ktore ma robic ta turystyke jedna osoba nic nie zrobi.
Byl taki okres kiedy prze ok. 2 lata z Benkiem ciagnelismy jedynke praktycznie sami z niewilka pomoca innych (Bogdan, Irek i pare osob o ktorych juz nikt prawie nie pamieta). Wtedy to wystarczalo do robienia kilku rajdow i obozow a dzisiaj?
Wreszcie ktos sie zachwycil Jura, na ktora namawiam juz od lat. Dla Wojtka i ew. innych powtarzam wiadomosc. Jesli ktos chce jechac w jaskienie na Jure, sluze pomoca. Bylem, sporo zobaczylem, mam materialy, ktore chetnie udostepnie.
Dopiero wtedy mozna tak naprawde sie sprawdzic jesli umiesz nauczyc kogos tego co sam umiesz a nawet wiecej. Przepraszam, ze pisze jak belfer, ale to juz zawodowe przyzwyczajenie. Mimo to prawdziwe. Tym ludziom (kursantom) naprawde latwo zaimponowac swoja znajomoscia turystyki. A to tez sprawia wielka przyjemnosc. Tak samo jak patrzenie jak inni odczuwaja radosc np. ze w koncu sie nie zgubili, ze potrafia poprowadzic grupe. Chcby dlatego warto jechac, zeby to zobaczyc.
Przepraszam, ze sie tak dlugo i moze nudnie rozpisalem, ale akurat mialem troche czasu, wiec postanowilem zrobic wam glupi dowcip. Jesli jednak ktos to przeczytal, to niech sprobuje troszeczke sie zastanowic.
Moze i TY mozesz cos dla tego kola zrobic. Tak jak proponuje, albo inaczej ale aktywnie, bo glownie o to chyba chodzi. Nie o pisanie bzdur na liste, ale o robienie dzialalnosci turystycznej.
Pawel Pyrzanowski (PABLO)